w księdze » Anna Dybowska
Anna Dybowska
5 października 1983 - 2 lipca 2004
Ania Dybowska urodziła się 5 października 1983 r. w Kołobrzegu. Do roku 1997 mieszkała w Kinowie, a od roku 1997 w Jarkowie gm. Rymań po w. Kołobrzeg. Ochrzczona była w kościele parafialnym pw. św. Antoniego w Straminie w 1983 roku. Do szkoły podstawowej zaczęła uczęszczać w 1989 roku. W dniu 31 majal992 przyjęła po raz pierwszy Komunię Świętą. Od 1 września 1993 r. zaczęła uczęszczać do gminnej szkoły podstawowej w Rymaniu, którą ukończyła w roku 1998 z wynikiem bardzo dobrym. Sakrament Bierzmowania przyjęła w roku 1997 w kościele parafialnym w Gorawinie. W dniu 1 września podjęła naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Kołobrzegu im. Henryka Sienkiewicza. Liceum ukończyła w 2002 r. i zdała maturę z bardzo dobrymi ocenami. Od 1 września 2002 podjęła naukę w Studium Medycznym w Łomży na wydziale farmacji. Naukę zakończyła w roku 2004, a dnia 25 czaerwca 2004 otrzymała dyplom technika farmacji z bardzo dobrymi ocenami. Po ukończeniu studium chciała studiować na Akademii Medycznej w Warszawie przy ul. Banacha, dalej w swoim kierunku. Była pilną i sumienną uczennicą a także dobrym i zdyscyplinowanym dzieckiem.W dniu 1 lipca 2004 po ciężkiej pracy na polu rodziców wyjechała na egzamin na studia. Egzamin miała odbyć następnego dnia w Warszawie o godz. 900. Do Warszawy Ania jechała pociągiem z Kołobrzegu. Przed miejscowością Kutno do jej przedziału weszło dwóch młodych mężczyzn, byli niewiele starsi od niej. Pobili ją, okradli z paru nędznych groszy. Ania była przez nich terroryzowana prze kilka godzin. Na każdy jej ruch jeden z nich powtarzał, że ją zabije. Dowieźli ją do Warszawy Zachodniej i tam przetrzymywali na dworcu, a potem siłą wciągnęli do ekspresu do Torunia. W pociągu ją zakneblowali i wyrzucili z pędzącego pociągu w miejscowości Zduny koło Łowicza. Nasza córka zmarła w dniu 2 lipca 2004 na skutek urazu czaszkowo – mózgowego około godz. 800. Ciało naszego dziecka znaleziono tego samego dnia, w którym została zamordowana około godz. 1145. Ania jechała do Warszawy, by zostać lekarzem. Nie wiedziała, że dwaj młodzi mężczyźni postanowili ?uczcić? zabójstwem urodziny jednego z nich. Pobitą dziewczynę wyrzucili z pędzącego pociągu, by skonała na poboczu torowiska. Naczelnik wydziału kryminalnego z Łowicza widział wiele zbrodni. Kiedy w miniony piątek pojechał do rodziny zamordowanej Ani, by powiedzieć, dlaczego zginęła ich najstarsza córka, płakał. – Nie potrafił się powstrzymać, bo nie wierzył w tak przerażający motyw – mówi oficer łódzkiej policji. Anię Dybowską wyrzucili z pociągu chłopcy niewiele starsi od niej. -Zawsze jeździła do Warszawy pociągiem o godz. 21 z minutami. Tym razem po raz pierwszy pojechała godzinę później. Nie potrafię sobie wybaczyć tego, że wsiadła akurat do tego pociągu – głos Jerzego Dybowskiego, ojca 21-letniej dziewczyny, załamuje się. – A to ja ją zawiozłem na bus do Kołobrzegu. Powiedziała tylko: ?Cześć, tato?. Ania, ładna i zawsze roześmiana dziewczyna z Jarkowa, pojechała 1 lipca na egzaminy na wydział farmacji warszawskiej Akademii Medycznej. Wcześniej wraz z przyjaciółką Magdą skończyły studium farmaceutyczne w Łomży. Nawet na dyskoteki nie chodziła, bo chciała się uczyć. Na zabawę miał przyjść czas później. Interesowały ją zioła i ziołolecznictwo. Może nie była superpilną uczennicą, ale za to bardzo pracowitą. Chciała coś w życiu osiągnąć – dodaje matka Ani. W podróż zabrała jeszcze kilka książek. Przed wyjazdem pożegnała się z rodzeństwem. Ania miała 21 lat Przez wiele miesięcy przygotowywała się do trudnych egzaminów na stołeczną Akademię Medyczną. W piątek wieczorem (1 lipca) wsiadła w Kołobrzegu do pociągu jadącego do Warszawy. Rodzice nie mieli wiele pieniędzy, więc dali jej na drogę tyle, ile mogli – 120 zł. W tym czasie na dworcu kolejowym w Toruniu spotkało się dwóch młodych mężczyzn. – Mam dzisiaj urodziny. Chciałbym zabić jakąś laskę, żeby zobaczyć, jak to jest – powiedział 22-letni Artur do 23-letniego Dariusza. Nakręceni pomysłem na urodziny zaproponowali udział w zabójstwie jeszcze jednemu znajomemu z dworca. Ten ze strachem odmówił, ale nie powiedział nikomu, co szykuje dwójka zwyrodnialców. Mordercy wsiedli do pociągu, którym jechała Ania. Kupili bilety u konduktora i ruszyli w poszukiwaniu ofiary. W przedziale siedziała samotnie Ania, czytająca książkę. W Kutnie odczepiano wagony. Ten, w którym siedziała dziewczyna, był ostatni w składzie. Artur i Dariusz weszli do jej przedziału. – Zapytali dokąd jedzie. Kiedy dowiedzieli się, że chce studiować, na poczekaniu wymyślili historyjkę, iż sami są studentami. Poczekali, aż skończy się kontrola biletów i wtedy zaatakowali – opowiada Witold Kozicki, rzecznik łódzkiej policji. Przydusili dziewczynę i bili ją po głowie. Zaciągnęli półprzytomną do toalety, gdzie ściągnęli z palców pierścionki, zabrali telefon komórkowy i 80 zł. By nie krzyczała, wepchnęli jej do gardła papierowe ręczniki. – Wyrzucaj ją, otworzyłem już drzwi – krzyknął Artur. Ciało Ani znaleziono w piątek, 2 lipca, nad ranem przy torach w miejscowości Zduny. Lekarz, stwierdził, że żyła, kiedy została wyrzucona z pociągu. Zmarła w wyniku obrażeń, których doznała w chwili upadku. Mordercy dojechali jeszcze do Warszawy Zachodniej, gdzie przesiedli się w powrotny pociąg. W Toruniu podzielili łup i zadowoleni pojechali do domów. Nie wierzyli, kiedy tydzień po zbrodni pojawiliśmy się w ich domach. Opowiadali o wszystkim bez cienia żalu czy jakichś wyrzutów sumienia – kończy oficer łódzkiej policji. Zwyrodnialcy zostali zatrzymani w miniony piątek i sobotę. W niedzielę zostali aresztowani na trzy miesiące. Matka Ani – Bogusława Dybowska