w księdze » Piotruś Bajorek
Piotruś Bajorek
21 marca 1951 - 29 lipca 1955
Śliczny blondynek, o pogodnym i spokojnym usposobieniu, niezwykle inteligentny, ponad wiek intelektualnie rozwinięty, wrażliwy. Drugie dziecko w rodzinie, ale jedyny syn. Zginął w czasie wakacji, w zabitej deskami wsi bieszczadzkiej, potrącony przez ciężarówkę, za której kierownicą siedział pijany, nie posiadający prawa jazdy recydywista, ojciec kilkorga dzieci. Zamroczony alkoholem kierowca wjechał w malca, przechodzącego przez drogę (przez którą tylko parę razy w tygodniu przejeżdżał jakiś samochód), idącego ze spuszczoną głową, którego starszy kolega wygonił (wbrew woli Piotrusia) po coś do domu. Kilka godzin trwało dowiezienie dziecka furmanką do szpitala w Sanoku. Tam lekarze bezradnie rozłożyli ręce, stwierdziwszy wylew wewnętrzny na skutek uszkodzenia wszystkich najważniejszych narządów. Piotruś zmarł na stole operacyjnym wkrótce po przywiezieniu do szpitala. I w czasie tych ostatnich godzin życia ujawniła się jeszcze raz niezwykłość tego dziecka. Nie skarżył się, nie krzyczał, nie narzekał na ból, tylko uspokajał swoją mamusię, żeby nie płakała i nie martwiła się. I takie też były jego ostatnie słowa na stole operacyjnym, skierowane do lekarzy. Prosił, by powiedzieli mamusi, żeby nie płakała, bo on teraz będzie w niebie, ze swoim dziadkiem( o którym tyle mu opowiadał jego tatuś). Ale płakał cały personel medyczny. Parę dni później został pochowany na cmentarzu leskim, w grobie swego dziadka- Rudolfa Bajorka. Z tą traumą do końca swych dni nie mógł się uporać jego ojciec, z ta traumą nadal żyje jego matka i starsza siostra. Matka Piotrusia zażyczyła sobie, by do jej trumny włożyć albumik ze zdjęciami ukochanego synka.