w księdze » Piotr Kaczówka
Piotr Kaczówka
1 stycznia 2000
Kaczówka Piotr lat 15, Zalipie (01.01.2000)
Od urodzenia mieszkał wraz z rodziną w Zalipiu. Przez sakrament Chrztu Świętego, stał się dzieckiem Bożym i został włączony do wspólnoty Kościoła pod wezwaniem Św. Józefa w Zalipiu. Proboszczem był wówczas już nieżyjący ks. Kazimierz Krużel. Przez tegoż Ks. Proboszcza został przygotowany do I Komunii Świętej, którą przyjął 10.05.1992 roku. Uczęszczał od I do VIII klasy do szkoły podstawowej w Zalipiu im. Marii Kozaczkowej, w której dyrektorem był i jest mgr Józef Wojtyło. Był dość dobrym uczniem, sumiennie wypełniał swoje obowiązki uczniowskie, był także dobrym kolegą w szkole łubianym prawie przez wszystkich. Lubił pomagać drugim w potrzebie, chociaż czasem miał różne problemy i cierpienia, ale prawie nigdy się nie skarżył. Był cierpliwy i zawsze służył pomocą drugim. Od dziecka był uczony w rodzinie miłości do Boga i do ludzi. Był pracowity, w zależności od tego jak czas mu na to pozwalał, pomagał w gospodarstwie, może czasem ponad jego siły. Starał się wypełniać przykazanie modlitwy, miłości i pracy. Oprócz pracy, szkoły został również przyjęty przez wymienionego już proboszcza ks. Kazimierza Krużla do służby ministranckiej. Wypełniał ją bardzo sumiennie i często chodził do Kościoła nie tylko w niedzielę, ale i dni powszednie, aby uczestniczyć we mszy św. Starał się często przystępować do sakramentu pokuty i przyjmować Komunię Święta. Lubił swoją służbę ministrancką, mógł w ten sposób służyć Bogu i być blisko Niego. Często zostawiał pracę w polu i biegł do Kościoła, aby uczestniczyć czy to w ślubie, czy w pogrzebie, aby w ten sposób służyć Panu Bogu i Matce Najświętszej, ale również i ludziom. Miał swoje ulubione nabożeństwa, jak np. środowe nowenny do Matki Nieustającej Pomocy, I Piątki, I Soboty miesiąca.Po ukończeniu szkoły podstawowej, zaczął naukę od 01.09.1998roku w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Dąbrowie Tarnowskiej, lecz jego nauka w tej szkole trwała niecałe 2 miesiące. Mając 15 lat chciał oprócz pracy w gospodarstwie i na roli, którą kochał, zdobyć zawód o kierunku mechanik- lakiernik samochodowy, lecz jego losy potoczyły się inaczej. W kwietniu 1998 roku przyjął jeszcze sakrament bierzmowania w Kościele Św. Katarzyny w Oleśnie. Sakrament ten umocnił go jeszcze bardziej w wierze do Boga, stał się dojrzałym chrześcijaninem. Być może dojrzał do tej wiary wcześniej, że Bóg przygotował mu miejsce blisko siebie. Wracał z praktyki szkolnej z Samocic rowerem wraz z 2 kolegami z ławki szkolnej, z jednym z nich przyjaźnił się od dawna. Oni jechali motorem marki ?Simson”Piotr uległ 27.10.1998 roku wypadkowi. Koledzy nie poinformowali nikogo, nawet rodziny, o tym wypadku, co, jak i gdzie się stało. Nie wiadomo, jakim sposobem przy tak ciężkich obrażeniach głowy, jakie doznał w wypadku lub po nim pokonał wraz z kolegami odległość 2,5 – 3 km. do domu. Tylko jeden Pan Bóg wie, i jego koledzy. Co się faktycznie wydarzyło od czasu wypadku do powrotu do domu, oni wiedzą i Opatrzność Boża. Wrócił ubłocony, kurtka, spodnie, buty brudne oraz twarz i ręce były brudne. Na głowie pod czapką po prawej stronie był dość duży guz od stłuczenia, upadku lub uderzenia. Obmyłyśmy go trochę kładąc na kanapie i wtedy zaczął tracić przytomność. Ostatnimi jego słowami były: ? Jezus, Maryja jak mnie głowa boli!” W nieprzytomnym stanie został odwieziony najpierw do szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej, a potem karetką ?R” do Tarnowa. Tam natychmiast po badaniu głowy został poddany operacji. Po operacji dopiero dowiedzieliśmy się o jego ciężkich obrażeniach głowy, jakich doznał w czasie wypadku lub po nim zanim dotarł do domu. Lekarz stwierdził, że jeżeli by była natychmiastowa pomoc lekarska na miejscu wypadku, być może nie doszłoby do dalszych obrażeń głowy. Jeśliby na ciele Piotra pojawiła się krew, może bardziej by się koledzy wystraszyli i wezwali pomoc lekarską. Jeden Bóg wie, co się działo z nim w czasie powrotu do domu. Dołączamy stwierdzone przez Szpital Wojewódzki w Tarnowie jego ? Zaświadczenie o stanie zdrowia”.Został przyjęty 27.10.1998 roku we wtorek do tegoż szpitala, a zmarł w piątek 30.10.1998 roku mając zaledwie skończone 15 lat. Przedkładamy jeszcze ?opinie biegłego sądowego” po oględzinach i sekcji zwłok Piotra Kaczówki. Jego życie ziemskie dobiegło końca właśnie w tym dniu 30.10.1998 roku, być może tragicznie i wcześnie dla Was, dla rodziny, dla bliskich, dla znajomych. Ale będąc głębokiej wiary, wierzymy, że rozpoczął także w tym dniu nowe życie wieczne dane i obiecane przez Boga. Zostawił rodzinę pogrążoną w bólu i smutku, cierpieniu. Jedynie głęboka wiara pozwoliła nam przetrwać przezwyciężyć do dziś rozłąkę z nim. Wierząc mocno i zgadzając się z wolą Bożą, ufając w miłosierdzie Boże wierzymy, że jest tam blisko Boga i Matki Najświętszej, a jeżeli jeszcze może nie to pros my Błogosławioną Karolinę o jej orędownictwo, oraz Was wszystkich, którzy czytacie jego opis życia i śmierci również proszę o gorącą modlitwę.Pogrzeb miał piękny, który odbył się 3.11.1998 roku w kościele w Zalipiu. Mszę Święta oprawił: nieżyjący. ks. Kazimierz Krużel i ks. z Dąbrowy Tarnowskiej, który uczył go religii w tej szkole. Przybyło dużo wiernych, uczestniczyli uczniowie ze szkoły podstawowej w Zalipiu, ze szkoły zasadniczej w Dobrowie Tarnowskiej wraz z nauczycielami. Uczestniczyła również Ochotnicza Straż Pożarna w Zalipiu do której również należał pomimo młodego wieku, bo starał się w niej służyć ludziom w nagiej potrzebie. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Zalipiu. Uważamy, że jego pogrzeb był świadectwem jego wiary do Boga i miłości do ludzi, kolegów, którym być może za bardzo zaufa-Jego świadectwem wiary i miłości do Boga był również ?Psalm 135″, którego nauczył się jeszcze przed śmiercią jako zadanie z religii w szkole zasadniczej w Dąbrowie. Okoliczności śmierci ciągle owiane są tajemnicą, gdyż nikt nie chciał przedtem śledztwa prowadzić. Pragniemy również dodać, że w czerwcu podczas praktyki zawodowej koledzy wrzucili do śmieci jakieś materiały, które wybuchły i oparzyły Piotra. Był 2 tygodnie w szpitalu na chirurgii. Miał oparzenia na twarzy z prawej strony, które wygoiło się nadzwyczaj dobrze, bez śladu. Bardzo cierpliwie znosił ból, za co wszyscy go podziwiali.
Rodzina
Zalipie dnia 26.10.2004.