w księdze » bł Tadeusz Dulny
bł Tadeusz Dulny
8 sierpnia 1914 - 7 sierpnia 1942
Tadeusz Dulny urodził się 8 sierpnia 1914 r. w miejscowości Kszczonowice, parafia Ćmielów, na terenie diecezji sandomierskiej. 9 sierpnia 1914 r. został ochrzczony w kościele parafialnym w Ćmielowie. Rodzicami jego byli Jan Dulny i Antonina z domu Gruszka. Posiadał siedmioro rodzeństwa: 5 braci i 2 siostry. Na uformowanie się jego osobowości wywarł duży wpływ klimat domu rodzinnego,
bowiem rodzice swoim przykładem i słowem wdrażali dzieci do praktyk religijnych, modlitwy, szacunku wobec drugiego człowieka, ofiarności, pracowitości. W pamięci dzieci utrwalili się oni jako ludzie wielkiej dobroci, ludzie modlitwy i ciężkiej pracy. Od dzieciństwa Tadeusz wyróżniał się licznymi zaletami charakteru, a zwłaszcza religijnością. Umiał godzić skromność, uprzejmość, nawet swojego t rodzaju nieśmiałość, z poczuciem humoru, żywością charakteru i energią. To wszystko zaznaczyło się, gdy przebywał w domu rodzinnym w okresie szkoły powszechnej i średniej. Do gimnazjum uczęszczał w Ostrowcu Świętokrzyskim. Swoim zachowaniem, żarliwą pobożnością budował rówieśników. Tam też dojrzało w nim powołanie kapłańskie. Od tej decyzji nie odciągnął go fakt, że w tym czasie jego starszy brat, Julian, został usunięty z seminarium w Sandomierzu po trzecim roku studiów. Tadeusz uzyskał w czerwcu 1935 r. świadectwo maturalne, a jesienią wstąpił do Seminarium Duchownego we Włocławku. Tadeusz Dulny należał do tych alumnów, których w drodze do kapłaństwa nie zatrzymała nawet wojna. Jeszcze w czasie działań wojennych, we wrześniu, stawił się we Włocławku w nadziei, że będzie mógł kontynuować naukę. Niestety, podzielił los swoich profesorów i kolegów. 7 listopada 1939 r. został wraz z nimi aresztowany. Do 16 stycznia 1940 r. przebywał w więzieniu we Włocławku, a potem wraz z innymi został internowany w klasztorze w Lądzie. Miał możliwość wyjazdu do Generalnej Gubemii, skąd pochodził, lecz z niej nie skorzystał. Wołał pozostać w warunkach internowania w nadziei, że to przybliża go do upragnionego kapłaństwa. 26 sierpnia 1940 r. został zabrany z Lądu i kilka dni później wraz z towarzyszami niedoli znalazł się w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen. Jednak ostatecznym celem poniewierki obozowej miał być obóz w Dachau, dokąd wywieziono go 15 grudnia 1940 r. Otrzymał numer obozowy 22662. Przydzielono go na blok nr 28. W sytuacji nieludzkiego poniżenia, pracy ponad siły, przy nieustannym zagrożeniu życia, z całą wyrazistością zaznaczyła się jego duchowość, cnoty, o czym dają zgodnie świadectwo ci, którzy wraz z nim byli w obozie. Odznaczał się zawsze pogodą ducha i optymizmem, czym wywierał zbawienny wpływ na innych. Ten duch radości miał swoje źródło w głębokiej wierze, ubogacanej modlitwą. Należał w obozie do kilkudziesięcioosobowej grupy modlitewnej więźniów, zawiązanej w wielkiej dyskrecji. W tej grupie więźniowie starali się wzajemnie umacniać duchowo poprzez wspólne modlitwy, medytacje, duchowe kierownictwo, posługę sakramentów, by na chrześcijański sposób przeżywać doświadczenia obozowe, chronić się przed zniechęceniem, upadkiem moralnym, nienawiścią wobec prześladowców, a jednocześnie przygotowywać się – jak ufano – do posługi po odzyskaniu wolności. Chociaż w obozie zabraniano zewnętrznych przejawów religijności, modlił się niekiedy półgłosem przy ciężkiej pracy. Szczególne nabożeństwo żywił do Matki Bożej. Owocem tego zjednoczenia z Bogiem była ofiarna postawa w stosunku do towarzyszy niedoli, posunięta do granic heroizmu. Korzystając z nieuwagi dozorców starał się pomagać w pracy starszym i schorowanym kapłanom, wyręczać ich w zabójczych dla nich obozowych obowiązkach. W sytuacji permanentnego wygłodzenia, gdy więźniowie często wzajemnie wykradali sobie resztki odłożonego jedzenia, on wielokrotnie dzielił się z innymi tym, co udało mu się zdobyć, czy też skromną paczką żywnościową, jaką czasem nadesłano mu z domu rodzinnego. Niekiedy potrafił oddać słabszym od siebie swoją głodową porcję pożywienia. Głód, praca ponad siły spowodowały wycieńczenie organizmu do tego stopnia, że osłabł z wyczerpania. Wkrótce po zaniesieniu go na rewir zmarł 7 sierpnia 1942 r. Jeszcze w 1942 r. władze obozowe przesłały w paczce rzeczy alumna Tadeusza do najbliższej rodziny w Kszczonowicach z informacją o jego śmierci. Współwięźniowie dali o nim takie świadectwo: ?Alumn Tadeusz Dulny połowę swojej brukwianej zupy oddawał temu, którego życie uważał za cenniejsze od swego. Wzniesienie się ponad potrzebę jedzenia, w czasie, gdy głód skręcał bólem kiszki przez wiele dni, tygodni i miesięcy, było czynem niezwykłym, bohaterskim, który należy przekazać potomnym. Takim był Tadeusz Dulny, chłopiec, któremu słońce patrzyło z oczu. Potrafił on w najciemniejszej sytuacji dojrzeć jasny promień Miłosierdzia Bożego i wskazać go innym? (W. Jacewicz, J. Woś, Martyrologium}.